czwartek, 28 maja 2015

1. Zakończenie Hogwartu. Wizyta u Potterów. Mugolski Pub.

Hej!
Cieszę się, że są osoby, którym spodobał się prolog.
Zanim pojawią się rozdziały, które powoli będą wyjaśniały, co się wydarzyło i dlaczego, minie trochę czasu. ;) 
Póki co, pierwszy rozdział, który dopiero spokojnie, powoli wprowadza w atmosferę, która będzie panowała w tym opowiadaniu.
Pozdrawiam,
Emily

PS Dzięki za komentarze. :) To mnie podbudowuje.

~*~
     Hogwart pustoszał z chwili na chwilę. Uczniowie powoli opuszczali zimne, zamkowe mury, by udać się na wakacje do domu. Zniecierpliwieni czekali na powozy, które odwoziły ich do stacji w Hogsmeade. Jedynie siedmioroczni ociągali się z wyjściem, chcieli zapamiętać każdy najmniejszy szczegół, każdy zakamarek. Czuli w środku pustkę, której do końca życia nic już nie wypełni. Byli świadomi, że już nigdy nie wrócą do tego miejsca jako uczniowie.
     Emily powoli zamknęła kufer i rozejrzała się po dormitorium Puchonów. Wszystko zabrała, nie został tu po niej nawet najmniejszy ślad. Westchnęła głośno, a w jej oczach pojawiły się łzy. Tyle lat, tylu przyjaciół. To wszystko trzeba było zostawić i zacząć dorosłe, odpowiedzialne życie za murami Hogwartu. Dostała wyniki egzaminów, była pewna, że dostanie się na wymarzoną posadę. Nie bardzo ją to jednak cieszyło. Nadszedł ten dzień, którego się obawiała. Na jej sercu spoczywał ciężar, a głos uwiązł jej w gardle. Przypominała sobie, kiedy to rok czy dwa lata temu jej najlepsi przyjaciele opuścili szkołę. Teraz czas na nią. Nigdy nie umiała się pogodzić z zakończeniem pewnego etapu w jej życiu. Niestety, czas mijał nieubłaganie i chcąc nie chcąc, musiała kierować się do wyjścia. Zegar wybijał 10:00.
     Powoli schodziła po schodach i rozglądała się po wszystkich obrazach, wyświechtanych fotelach, kominku, w którym ogień nie rozpali się przez najbliższe dwa miesiące. Patrzyła na sklepienie sufitu i przypominała sobie, ile ozdób wymyśliła na każdą imprezę. Zauważyła w kącie na kanapie swoją koleżankę - Sheryl.
- Sher, nie wyszłaś jeszcze?
- Nie mogę, strasznie mi ciężko... Najchętniej zaszyłabym się tu na całe wakacje.
- Chodź, wstawaj. - rudowłosa podeszła do dziewczyny, podając jej rękę. Rozejrzała się ostatni raz po pomieszczeniu. - Inaczej nie zdążymy na pociąg. Twoi rodzice Cię zamordują, jak teraz nie przyjedziesz.
     Oczy brunetki rozszerzyły się ze strachu. Obawiała się gniewu matki, która znów posądziłaby ją o najgorsze rzeczy. Trzymając się pod ręce wyszły z Pokoju Wspólnego tuż na korytarz przy kuchni i smutno podążały w stronę wyjścia.
~*~
     Uczniowie siódmego roku Gryffindoru czekali na peronie. Syriusz nerwowo rozglądał się wokół, wypatrując swojej dziewczyny. Za parę minut pociąg miał odjechać do Londynu.
- Łapa, musimy podejść bliżej. - powiedział James pod karcącym wzrokiem Lily.
- Chcecie, to idźcie. Ja muszę tu poczekać. Razem z Emily mamy jechać do domu jej matki, nie mogę nagle zniknąć.
- A co, jak ona się spóźni? - spytał Peter, lecz zaraz zamilkł, widząc spojrzenie Blacka. Po paru minutach uczniowski gwar przerwał wjazd pociągu na peron. Wszyscy tłumnie zaczęli podchodzić do drzwi. Jedna dziewczyna skierowała się w stronę grupki stojącej nieopodal latarni.
- Syriusz, możemy pogadać? - spytała niewinnie, odgarniając włosy do tyłu. Chłopak zignorował ją, nawet na nią nie patrząc. - MUSIMY porozmawiać.
- Maggie, daj mi spokój. Jestem zajęty.
- Odpuść sobie i idź, pókim cierpliwa! - powiedziała dotychczas milcząca Lilyanne, piorunując wzrokiem Ślizgonkę. Poskutkowało.
- Jestem z Ciebie dumny, Słonko. - mrugnął James, obejmując dziewczynę.
- Kto to był? - spytała Emily cała czerwona na twarzy. -  Ledwo trochę się spóźnię, a Ty już flirtujesz z jakimiś babami!
- W końcu jesteś. Idziemy. - wziął bagaże narzeczonej i migiem skierował się do przedziału. - Wypatrujcie mnie w którymś oknie, wciągnę Was.
     Brunet w błyskawicznym tempie znalazł się w pociągu i po chwili machał już do przyjaciół, biorąc od nich kufry. Zawsze miał talent do znalezienia jedynego wolnego miejsca w całym pociągu. Wszyscy byli mu za to bardzo wdzięczni.
- Kim była ta dziewczyna? Stała tyłem i nawet jej nie widziałam, czego od Ciebie chciała? - spytała obrażonym tonem Emily, wpatrując się w powoli rozmazujący się obraz za oknem.
- Kochanie, przestań... To TA Maggie, moja była. Evans spławiła ją w moim imieniu.
- To prawda, on nawet na nią nie spojrzał. - powiedziała ruda, uspokajając tym samym koleżankę.
- Widzicie, co ja mam z tą kobietą... - Syriusz przytulił Emily i złożył na jej czole pocałunek, zaśmiał się cicho pod nosem. Uwielbiał te sceny zazdrości, chociaż nie miały one żadnego racjonalnego wytłumaczenia.
- Ciesz się, Łapa. Moja nawet, jakbym ostentacyjnie obejrzał się za spódniczką, olałaby temat. - stwierdził James, podpierając dłonią brodę.
- Bo nie sądzę, żebyś był tak głupi, by mnie zdradzać. Po tylu latach starań wyszedłbyś na kompletnego durnia, nie po raz pierwszy, zresztą.
     Przedział wypełnił się śmiechem przyjaciół. Jedynie Peter objadał się słodyczami i nie bardzo zwracał uwagę na to, co mówili jego znajomi.
~*~
     Lilyanne skubała nerwowo skórki przy paznokciach. Pierwszy raz w życiu miała chłopaka i pierwszy raz w życiu miała poznać jego rodziców. James był oczywiście wyluzowany, jak zwykle. Nie widział w tej sytuacji nic, czego mogłaby się obawiać rudowłosa. Próbował ją uspokoić, ale w efekcie dostał tylko książką po głowie.
- Co to? - spytał zszokowany, patrząc na okładkę, na której widniał ogromny napis "Jak oczarować teściową?". Wyrzucił ją do rozpalonego kominka. - Nie będzie Ci to potrzebne, uwierz mi.
- Co zrobiłeś, czytałam akurat bardzo przydatną poradę na temat pomocy w kuchni!
- Ty do kuchni lepiej się nie zbliżaj, bo coś eksploduje. - zaśmiał się Rogacz, po czym dostał delikatnego kuksańca w żebra.
- Dzień dobry, dzień dobry! - usłyszeli wesoły głos, a przed nimi pojawiła się piękna kobieta o długich blond włosach. Obok niej stał wysoki mężczyzna, który wyglądał niemal identycznie, jak James. - Ja jestem Dorea, a to mój mąż, Charlus. Miło nam Cię poznać, Liluś! - powiedziała wesoło kobieta zauważając, że dziewczyna skrzywiła się na to zdrobnienie.
- Przepraszam, jeśli mogę coś zasugerować, wolę jednak Lily. Lily Evans, miło mi. - dziewczyna zarumieniła się lekko i uścisnęła dłoń jego matce, a potem ojcu.
- W porządku, nie ma sprawy, po prostu zawsze latami Jamie tak o Tobie mówił i tak jakoś się przyjęło, chodźcie do kuchni, zaparzyłam herbatki. - powiedziała przyjaźnie kobieta, prowadząc dwójkę nastolatków przez długi korytarz.
     Lily rozglądała się po ścianach, na których wisiało mnóstwo obrazów przedstawiających członków rodziny Potterów. Zatrzymała się przed portretem jego matki, gdzie widniał wielki, srebrny napis "Dorea (Black) Potter".
- James, czy...
- Tak, jestem ciotką Syriusza. Uprzedzę Twoje pytanie. Byłam w Ravenclawie. Jednak parę lat temu całkowicie zerwałam kontakt z rodziną. Pewnie domyślasz się, dlaczego. - mrugnęła przyjaźnie do dziewczyny, której spadł kamień z serca. Obawiała się dyskryminacji ze względu na swoje pochodzenie, ale chyba zbyt pochopnie oceniła kobietę. Rogacz złapał Lily za rękę i pocałował ją w policzek. Weszli do białej, sterylnie czystej kuchni. Usiedli przy dużym, okrągłym stole, a pani Potter nalała wszystkim herbaty do filiżanek. Charlus bacznie obserwował parę, z rozbawieniem patrząc na stresującą się Lilyanne.
- Dziewczyno, nie musisz się nas obawiać, nikt Ci tutaj nic nie zrobi. - rzekł, przykładając filiżankę do ust.
- No, kochani. To kiedy oficjalne rodzinne zaręczyny? Zrobiłam już przykładowe zaproszenia ślubne, z Charlusem znaleźliśmy Wam przytulny domek, tu nieopodal, w Dolinie Godryka i...
     Lily zachłysnęła się herbatą.
- Podnieś ręce do góry! - krzyknął James, popukując ją lekko w plecy. - Mamo, jak mogłaś, tak z grubej rury.
- No co, kochacie się, a my niedługo się zestarzejemy, chcielibyśmy doczekać się gromadki wnuków.
- Pani Potter, my jesteśmy razem zaledwie od paru miesięcy, nie myśleliśmy jeszcze o ślubie, a co dopiero o dzieciach. Ja jestem ostrożna i uważam, że na wszystko jest czas. Nie można się z niczym spieszyć. - powiedziała Lilyanne zachrypniętym głosem. - Nie mówię, że to jest niemożliwe. Po prostu dopiero skończyliśmy szkołę... Jestem pragmatyczna i sądzę, że najpierw trzeba znaleźć pracę, jakoś się urządzić, a dopiero potem można ewentualnie myśleć o wspólnym życiu.
- Ależ Kochanie, Jamie nie będzie musiał pracować, odziedziczy po nas fortunę, już ma sporo pieniędzy u Gringotta. Sprawą mieszkania też jesteśmy w stanie się zająć. Nasz synek tak Cię kocha... - Dorea coraz bardziej naciskała na Pannę Evans, nie licząc się z jej zdaniem. James zauważył, jak u dziewczyny na czole pojawiła się ledwo dostrzegalna zmarszczka. Wiedział, że zirytowała się nie na żarty.
- Mamo, proszę Cię, przestań. To jest nasza wspólna decyzja. Moja i Lilyanne. Kiedy nadejdzie nasz czas, sami poradzimy sobie ze wszystkim. - powiedział Rogacz, obejmując Lily ramieniem i składając jej pocałunek na policzku. - Na razie jest nam tak dobrze.
     Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy chłopak przyszedł jej z pomocą. Poczuła się osaczona. Obawiała się jego matki, sądziła, że może być to typowa teściowa z kawałów mugolskich. Każda następna minuta w sztywnej atmosferze coraz mniej podobała się Evans. Musiała to jednak przetrwać.
~*~
      Syriusz głaskał Emily po włosach. Obserwował jej twarz, zamknięte powieki, lekko zaróżowione policzki, mały, prosty nosek, malinowe usta. Uwielbiał jej oryginalną urodę. Żadna dziewczyna w Hogwarcie, ba, na całym świecie nie mogła równać się tej delikatnej osóbce spoczywającej na jego kolanach.
     Czuł, że ma przy sobie wszystko, czego chce od życia. Posiadał wspaniałych przyjaciół, skończył szkołę z dobrymi wynikami i miał przy sobie kobietę swojego życia. Jedyną, która nie zwracała uwagi na to, jak bardzo jest przystojny. Jedyną, która nie chciała z nim być dla prestiżu. Tylko ona widziała w nim coś więcej, niż te wszystkie puste laski w Hogwarcie. Ona jako jedyna potrafiła i chciała słuchać, co mówił. Mógł dzielić się z nią wszystkimi przemyśleniami, nigdy go nie odrzuciła, ani nie wyśmiała. Pierwszy raz przekonał się, co to miłość. Mimo, że często kłócili się gorzej, niż stare małżeństwo, byli dla siebie stworzeni.
     Dziewczyna odchrząknęła i przeciągnęła się powolnie. Uśmiechnęła się na widok Blacka.
- Długo spałam? - spytała niewinnie.
- Na tyle długo, żebyś miała nieświeży oddech. - powiedział chłopak i wytknął jej język.
- Osz Ty... - Emily usiadła obok niego na ławce, udając obrażoną. - Skoro tak Ci to przeszkadza, to nie musisz przy mnie siedzieć.
- Żartowałem, Kochanie. Trochę już tu jesteśmy. Twoja mama nie będzie się martwić?
- Nie, dzisiaj wracamy późno. Sher pokazała mi kilka mugolskich pubów w Londynie w ostatnie wakacje, możemy się przejść.
- Chcesz mnie upić? - spytał czarnowłosy i uśmiechnął się flirciarsko. - Nie musisz. Już jestem Twój.
- Ty tylko o jednym... - dziewczyna przewróciła oczami. - Chcę INACZEJ spędzić czas. Mamy wakacje, po wakacjach szukam pracy, postaramy się razem zamieszkać. Zaczniemy inne życie.
- Kocham Cię. - powiedział chłopak i pocałował Addams w usta.
- Ja Ciebie też, kiedy nie gadasz głupot.
- Emily?
- Tak? - spytała z wahaniem rudowłosa, patrząc podejrzliwie na chłopaka. Znów czekała na jakiś głupi żart z jego strony.
- Skoro jesteśmy zaręczeni, planujemy wspólne mieszkanie i ślub to może... - Syriusz zawahał się na chwilę i omiótł ją spojrzeniem. Serce waliło mu, jak oszalałe.
- To może co?
- Może chciałabyś mieć małego Blacka, co?
     Emily odsunęła się od Łapy i spojrzała na niego pytająco. Lubiła te momenty, kiedy był poważny, planował wspólną przyszłość, ale czegoś takiego się nie spodziewała. Czuła się tak, jakby ktoś trafił ją czymś ciężkim w głowę. Nie wierzyła własnym uszom, że TEN Syriusz Black chce mieć DZIECKO. Nie wierzyła, że jest na tyle odpowiedzialny, by podołać ojcostwu.
- Kochanie, ja wszystko rozumiem, ale... Mamy prawie 18 lat, dopiero weszliśmy w dorosłość, nie mamy pracy, pieniędzy, ślubu...
- Ty i ten Twój pragmatyzm...
- Bo to jest zbyt poważny temat, rozumiesz? Tu chodzi o nowe życie, któremu musimy zapewnić byt! Chcę mieć z Tobą dziecko, jasne, o niczym innym nie marzę, ale najpierw trzeba znaleźć pracę, mieszkanie...
- Bla, bla, bla... - Syriusz wstał poirytowany. - Gówno prawda, dla chcącego nic trudnego. Ty ciągle masz jakieś wymówki.
- Nie chcę mieć na wychowaniu dwójki dzieci! - powiedziała zdenerwowana i odeszła w stronę mugolskiego metra.
     Z jednej strony miała rację. Same chęci to zbyt mało, by decydować się wydać na świat nowego człowieka. Do tego trzeba czegoś więcej.
    Nigdy nie zapomni słów swojej babki, która powtarzała "każda miłość się kończy, kiedy nie ma pieniędzy". I wierzyła w to, jak w świętość. Była mądrą kobietą i dostrzegała w Syriuszu cechy chłopięce, które nie świadczyły o dojrzałości i odpowiedzialności. Znów coś sobie umyślił i będzie musiała poczekać, dopóki mu nie przejdzie. Poczuła na swoich biodrach jego ciepłe dłonie, pocałował ją lekko w szyję.
- Będzie, jak zechcesz. Ale jak już znajdziemy pracę, mieszkanie, weźmiemy ślub, to nie dam Ci odporu.
- Dobra, czyli spokojnie za parę lat... A teraz wsiadaj. - Emily odrzuciła długie, rude włosy i wcisnęła na głowę kask. Black usiadł tuż za nią, obejmując ją w pasie. Czuł się trochę pedalsko, że to dziewczyna będzie prowadziła Harleya. Musiała nauczyć go jeździć... Po każdej kolejnej jeździe czuł, jakby była to także jego pasja. Po chwili dziewczyna zapaliła silnik, do ich uszu dobiegał cichy, słodki warkot maszyny. Ruszyli przed siebie, mknąc ciasnymi uliczkami Londynu. Zaledwie po paru minutach przystanęli pod niewielkim pubem o nazwie "Hades". Zaparkowali i udali się do wejścia. Przy drzwiach stał rosły ochroniarz, spojrzał podejrzliwym wzrokiem na dwójkę nastolatków.
- Wasze dowody poproszę.
-  Że co? - spytał Syriusz, wytrzeszczając oczy na mężczyznę. - Jakie znowu dowody?
- Eee, wie Pan co, jakoś tak wyszło, że dokumenty zostawiliśmy w domu. Kończę dzisiaj 18 lat i jakaś taka jestem nierozgarnięta... - Emily uśmiechnęła się zalotnie, myśląc, że poskutkuje to na tyle, aby facet wpuścił ich do środka.
- I mam uwierzyć, że przyjechałaś tu motorem bez prawa jazdy? Bujda na resorach! - mężczyzna stanął w przejściu i za nic nie chciał przepuścić nastolatków.
- Przesuń się, facet! - krzyknął Syriusz, lecz ochroniarz ani drgnął. - Słuchaj, nie wiem, o jakie mugolskie dowody Ci chodzi! Ale pełnoletni jesteśmy oboje od ponad roku! Czy picie piwa w tym cholernym Londynie jest zakazane? Co za chore mugolskie prawa! I jeszcze jedno, to nie jest motor, a MOTOCYKL! - krzyknął Black wskazując na maszynę, omal nie rzucając się z pięściami na osiłka.
- Kochanie, spokojnie... Znajdziemy inne miejsce. - powiedziała Emily, łapiąc chłopaka za rękę.
- Nie! Chcę się napić browaru w tej cholernej knajpie, a ten gnojek mi tego nie zabroni!
- Mam zadzwonić po policję? - spytał ochroniarz, uśmiechając się.
- Nie, nie. My już stąd idziemy. ŁAPA! Do nogi! - krzyknęła Addams, piorunując chłopaka spojrzeniem.
- My się żadnej Waszej policji nie boimy! Możecie nam naskoczyć! - zaśmiał chłopak, przypominając tym samym szczekanie psa. Wyciągnął różdżkę zza pazuchy. Emily uśmiechnęła się z politowaniem i odwróciła głowę w drugą stronę, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Będziesz mi teraz groził patykiem? Idźcie stąd, póki się naprawdę nie zdenerwuję. - zagroził ochroniarz, nie wyczuwając żadnego niebezpieczeństwa.
- Petrificus Totalus!
     Mężczyzna padł, jak długi na chodnik. Całe szczęście nikogo nie było w pobliżu. Rudowłosa złapała się za głowę.
- No coś Ty zrobił, teraz trzeba mu wymazać pamięć. Inaczej będziemy mieli przerąbane. - Syriusz jedynie uśmiechnął się drwiąco, patrząc, jak jego narzeczona bardzo zręcznie operuje zaklęciem "Obliviate". Już po chwili znaleźli się w środku.
     W pubie było gęsto od dymu papierosowego. Na ścianach znajdowały się przymglone lampy, rzucające nikłe światło na gości. Drewniane, okrągłe stoliki były ustawione jeden przy drugim, ale nie robiło im to różnicy, gdyż w pomieszczeniu znajdowało się zaledwie parę osób. Na półkach poustawiane były stare książki, a w barze można było znaleźć każdy alkohol, jakiego się tylko zapragnęło. Syriusz chciał podejść do barmana i złożyć zamówienie, ale Emily powstrzymała go gestem.
- A masz mugolskie pieniądze? No właśnie. Zdaj się na mnie.
     Zamówiła dwa ciemne, beczkowane piwa w dużych kuflach i przyniosła je do stolika.
- Tak obsługiwany mógłbym być ciągle... - uśmiechnął się pod nosem. - Mogłabyś pracować w takim pubie, bywałbym tu codziennie...
- Oj, cicho.
- Właściwie, powiedz mi, skąd wiesz to wszystko o mugolach, skoro pochodzisz z rodziny czystej krwi?
- To wszystko przez Sheryl. W zeszłym roku nauczyła mnie płacić takimi pieniędzmi, nauczyła mnie pić mugolski alkohol, który moim zdaniem jest dużo lepszy od magicznego. Spróbuj. Zdrowie! - uniosła kufel w dłoń, Syriusz zrobił to samo. Po chwili wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
- Co to jest? - spytał zszokowany i ponownie napił się piwa. - Ambrozja!
- Ej, wolniej, bo się ubzdryngolisz zaraz. Ciemne lepiej wchodzi.
     Siedzieli w Hadesie jeszcze parę ładnych godzin, planując po raz setny swoje wspólne życie. Wspominali pierwsze randki, pierwszy wspólny bal i zaręczyny. Oboje czuli w sercu pustkę w związku z zakończeniem szkoły. Mimo stanu nietrzeźwości, który coraz bardziej ogarniał ich ciała i umysły, wiedzieli, że w dobie zbliżającej się wielkimi krokami wojny, nie są już tak bezpieczni, jak w murach Hogwartu. Atmosfera się popsuła, a w pubie ni stąd, ni zowąd pojawił się Severus Snape i... Lily Evans.

17 komentarzy:

  1. Kurczę, Lily ze Snape'm? Nic dobrego z tego nie wyniknie ;) Bardzo lekko się czytało ten rozdział. To, jak chłopcy traktują swoje dziewczyny, zupełnie się od siebie różni i podoba mi się to, ale czy oni nie są trochę zbyt słodcy? :DD
    Czekam na kolejny rozdział i jak zawsze życzę weny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Znakomity rozdział! ^^
    Zakończenie... Ech ;ccc Takie to trudne i smutne! ;c
    Evans poznaje teściową... Haha xdd Ciekawe ^^ I to z ślubem... Haha :D
    SYRIUSZ ZARĘCZONY!? O Fuck... xdd "Może chciałabyś mieć małego Blacka, co? ", wow... Kompletne wow... Łapa i takie wyznania... No nie wierzę xdd Emily go chyba zmieniła xdd To zdecydowanie nie jest MÓJ Syriusz xdd
    James opiekuńczy... Oj, jak słodkoo ♥
    Łapa ma temperament, prawda? :D
    Fajnie i lekko się czytało :3
    Czekam na nn! :D Mam nadzieję, że będzie szybko ;**
    Dziękuję serdecznie za komentarz u mnie! To wiele dla mnie znaczy :)
    Pozdrawiam, weny! :D
    Kathrine ;**

    {http://jily-love-forever.blogspot.com/}
    {zlap-jelenia.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż :)
    Ciekawy rozdział, chociaż rzeczywiście mało się działo.
    Fajne przedstawienie rodziców James'a :)
    Czekam na następne rozdziały. Musi się wyjaśnić czemu pojawili się tu Lily i Snape!
    http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Emily
    Rozdział świetny :D
    Lily i Severus? Coś mi tu nie gra... Oni się pokłócili w piątej klasie, tak? Nie wiem, jak jest u Ciebie na blogu...
    A jednak Lily nie za bardzo polubiła rodziców Jamesa. Zresztą nie dziwię mu się. Kto by chciał, żeby ktoś planował mu życie. I to jeszcze w dodatku...nie wiem, jak to nazwać. Niby obca osoba, ale jednak nie... Ale wracając do rozdziału...
    Nie dziwię się, że siódmoklasiści ociągali się z wyjściem ze szkoły. Ja na ich miejscu chyba bym się rozpłakała i na kolanach prosiła Dumbledore'a o dalszą edukację :D
    Pozdrawiam
    Lavender Potter
    Ps. Kiedy nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, przepraszam, źle napisałam :(
      Poprawka:
      *Zresztą nie dziwię jej się. Kto by chciał, żeby planować mu życie.

      Usuń
    2. Droga Emily
      Zapraszam do mnie na rodział 10 i 11
      Pozdrawiam
      Lavender Potter
      http://james-poter.blogujaca.pl

      Usuń
    3. Droga Emily
      Na początku chciałabym przeprosić za spam, ale nie wiem, gdzie indziej miałabym Cię powiadamiać o nowych rozdziałach. A więc zatem... U mnie nowy rozdział. Zapraszam, jeśli masz czas i ochotę :) A kiedy u Ciebie next? :D
      Pozdrawiam :)
      Zniecierpliwiona Lavender Potter

      Usuń
    4. Droga Emily
      Mam Ci tutaj tak spamić? Naprawdę mi głupio, że prawie wszystkie moje komentarze są powiadomieniami o nowych rozdziałach. Nie chcę Ci zaśmiecać bloga :(
      Więc jak już zapewne wywnioskowałaś z powyższego tekstu:
      Zapraszam serdecznie na nowy rozdział :)

      Usuń
  5. Severus i Lily? Jestem ciekawa, o co chodzi...
    Ciekawie opisujesz relacje między zakochanymi, są zupełnie różne, ale widać w tym ogromną miłość. No i Dorea trochę przesadziła z tym ślubem i projektowaniem zaproszeń.
    Szczerze mówiąc, nie do końca przekonał mnie pomysł, żeby tak od razu po szkole myśleć już o dojrzałym związku, wspólnym mieszkaniu, dzieciach etc. Ale to tylko ze względów osobistych - jestem przeciwniczką sformalizowanych związków. Ale z drugiej strony widmo wojny też przyspiesza takie decyzje...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz czas i chęć, to zapraszam na rozdział 8. :)

      Usuń
  6. Ciekawie się opowiadanie zapowiada.
    Siódmoroczni pewnie będą tęsknić za Hogwartem. W końcu siedem lat w nim spędzili i większość uczniów pewnie polubiła tą szkołę.
    Fajnie, że Lily mogła poznać rodziców Jamesa. Tylko Dorea mogłaby nie planować ich życia, bo na ślub i mieszkanie razem jeszcze czas mają.
    Syriusz i Emily wyglądają na dobrą parę. Fajnie że planują wspólne życie.
    Snape i Lily? Ciekawe dlaczego byli razem.

    Czekam na kolejny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam.
    Na pewno trudno im było opuszczać Hogwart po tylu latach. Nie dziwię się Lily, że się zdenerwowała na te plany matki Jamesa, ale on sam na szczęście dobrze zareagował ♡ Podoba mi się relacja Emily i Syriusza. To słodkie, że chce mieć z nią dziecko, a to co mu powiedziała, że nie chce się zajmować dwójką dzieci (czy jakoś tak) było mocne i aż mi się zrobiło szkoda Blacka :) Dobrze, że się na nią za to nie obraził. Muszę przyznać, że ostatnie zdanie było dla mnie zaskoczeniem. Co Lily tam robi ze Snapem? O nie, nie, nie. Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy. Niech tylko nie zdradza z nim Jamesa, błagam :)
    Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i zapraszam do siebie :*
    Optimist
    [the-emerald-eyes.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Jak fajnie, nowe opowiadanie o Huncwotach :) To znaczy, właściwie nie tyle nowe, co kontynuacja tego nie skończonego... No wiesz ;p
    Bardzo, bardzo jestem ciekawa, co też wymyślisz w tym zagadkowym okresie życia Huncwotów. Zawsze interesowały mnie fanficki na ten temat. Prologiem dałaś nam do zrozumienia, że będzie i słodko i gorzko, co dobrze rokuje. Tyle że mam wrażenie, że jak dotąd ta slodycz baaardzo przeważa, a w stosunkach Syriusz/Emily aż mdli. Za słodko! Daj im trochę normalności, tym zakochanym wariatom :) Na przykład w relacjach James/Lily jest już o wiele lepiej, zachowany jest balans. No i powinnaś chyba wprowadzić trochę zagrożenia wojną, bo wydaje mi się (chociaż to tylko moja opinia), że w czasach, kiedy Voldemort szaleje za oknem nikt nie czuł się spokojnie i bezpiecznie, a już na pewno nie uziemiona kobieta w ciąży. Na pewno uda Ci się zbudowac to napięcie, wystarczy zaprosić naszą młodzież do Zakonu Feniksa, dać im jakieś zadania, a sytuacja sama się zdynamizuje :)
    Baaardzo ciekawe zakończenie pierwszego rozdziału. Aż nie mogę się doczekać kontynuacji! Lily przeżyła trudne chwile z teściami, a tu nagle Severus... No, no :)
    Tymczasem zapraszam do siebie na nowe rozdziały.
    Pozdrawiam serdecznie - Huncwotka
    www.huncwotka.mylog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Aa...
    Super naprawdę bardzo ciekawie. Najlepsza według mnie była część u państwa Potterów. A ta książka Lily...Po prostu mnie rozwaliłaś:), Ale relacja Syriusza i Emily jest trochę dla mnie nie jasna. Znaczy fajnie, że mimo obliczu wojny są razem i się tym Cieszą, ale reakcja Emily na drugie dziecko była troszeczkę surowa i przyznam, że zrobiło mi się żal Łapy. Fajnie, że tu jest parring nie tylko o Jily ale o czymś innym. Czasami zaglądnę. A przy okazji zapraszam na drugi rozdział na blogu Za zamkniętymi drzwiami. Reakcja arystokratki na listonosza
    Pozdrawiam,
    Sofia Potter

    OdpowiedzUsuń
  10. Dalej *-* Jest świetne :D Oddaje Ci moją wene jeśli jakąś mam :D
    ~Pani Black

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba twój nowy blog. Ciekawe podejście do klasycznej historii o Huncwotach. Kiedy opisywałaś emocje związane z opuszczeniem szkoły, poczułam je bardzo mocno.
    Pozdrawiam
    P.S. Nowa miniaturka
    hogwartowskie-miniaturki-drappelli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem, że jestem pod wrażeniem. Rozdział super świetny :D
    Życzę Ci weny, bo ja swoja odzyskałam dopiero po roku hahah i wróciłam i szukałam blogów i natknęłam się na twojego, a co do rozdziału to genialny. Szkoda mi się zrobiło Łapy, w niektórych momentach to rozwaliłaś mnie ahhaha Jestem mega ciekawa jak to dale będzie. Liczę, ze coś dodasz :P

    I zapraszam do mnie, ja już zaobserwowałam :*
    http://roniona-truelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń